środa, 20 listopada 2013

gadka z toczeńcem

musiałam sobie z tym moim toczeńcem co nie co pogadać.
nie bardzo wiedziałam, jak się do niego zabrać, ale myślę sobie - wyłożę kawę na lawę, zagram w otwarte karty. 
bo toczeniec to przecież rodzaj męski (a jak facet to wiadomo: zupełny brak odruchu samodzielnego myślenia lub jest on w stanie szczątkowym). więc jemu trzeba najprostsze rzeczy tłumaczyć.
 
to ja mu prosto z mostu:
'słuchaj toczeniec, musimy się dogadać, czy chcesz tego czy nie. pomyśl rozsądnie i Ty mi lepiej nie podskakuj, bo my siedzimy w jednej łodzi. jak mi za bardzo dopalisz, to mnie wykończysz i będzie po Tobie.
a jak sobie od czasu do czasu tu i ówdzie coś nadgryziesz, nie ma problemu, tylko żeby nie za bardzo bolało. mała łyżeczka, trochę tu, trochę tam, żebyś się nie zakrztusił, bo po nas. zatoniemy oboje.'

wiem, że mu ciężko będzie z tym kompromisem, wiadomo, będzie próbował, bohatera udawał, kaprysił, i fochy robił.
jak on mi na głowę, to ja podwójne sterydy, jak on mi na oczy, to ja extra nowe kropelki. cwaniaczek jeden. ale trafił na równie cwaną bestyję.

mam uczucie, że on mi nie da rady. tylko, że zawsze muszę mieć oczy otwarte i na miękkich kolanach gotowa być do skoku albo uniku. 


TOCZENIEC - kulista bryłka skalna oszlifowana wskutek działania wody... ;-)